Pierwszy weekend lipca, początek wakacji, upalna pogoda. Plecak gotowy, torba zamknięta, ruszam więc do przyszłej Młodej Pary. Natalia i Bartosz swój dzień rozpoczęli od przygotowań we wspólnym domu. Dużo się działo - ktoś z rodziny co chwilę sprawdzał czy nic nie jest potrzebne, świadkowie pomagali, doradzali, dopinali wszystko na ostatni guzik (nawet dosłownie ;)). A w tym całym ślubnym zamieszaniu były i one - koty, które nie przejmując się niczym plątały się z gracją między nogami :) A gdzie koty to i "rolki do odkłaczania"! ;) Gdy te poszły w ruch wiadomo było, że za chwilę będziemy kierować się w stronę samochodów. Zanim to jednak nastąpiło, wstąpiliśmy piętro niżej na rodzinne błogosławieństwo przyszłych małżonków.
Po drodze czekała nas jeszcze jedna niespodzianka - brama zrobiona przez zaprzyjaźnionych sąsiadów. Przed taką ekipą nie można było się nie zatrzymać ;)